– Dwugłowy pies!

zędzia zbrodni.

papiery. Systematycznie, jakby dostała mu
– Owszem – potwierdził ponuro Luke. – Dziwne, no nie? Naprawdę dziwne. Pan Avalon
– Otóż, niestety tak. Za każdym razem, gdy ktoś odwiedza witrynę internetową,
jakiś cieńszy od innych obłoczek i na kilka chwil oświetlił jezioro, mętnie, byle jak, ale mimo
ona i tak omal nie pęka, ta biedna głowa. Położyć się do łóżka i spać, postarać się zasnąć.
tylko je rozumnie ogranicza. Powiedziano bowiem: „Gdy da wam Pan mięso jeść...” I jeszcze:
cmentarnej działce, która pomieści dwie bliźniacze trumny.
https://feminin.pl/arts/index.php?id=1821 o zbrodnię, za którą nie odpowiadam,
wypisany był zbyt ogólnikowo, więc policjanci próbowali improwizować. A to już się w
twarz. Wyglądał mizernie i Rainie ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że Mann przejmuje się
– Miły panie Aleksy, władyka przez pana stracił sen i spokój. Nie może sobie darować, że
prosić o łaskę.
O tym właśnie chciałam Ojcu opowiedzieć, kiedy ośmieliłam się zajrzeć do pokoju.
brevet du Roi”. Tego drugiego nikt nie za-
dane osobowe

piersi, podczas gdy Diaz, opierając cały ciężar na jednej ręce, drugą

No tak, więc jednak o to mu chodziło. Wątpił, że może mieć
wzdychając cicho, po czym opuściła się w dół, obejmując
329
Będzie musiał wreszcie zadbać o bezpieczeństwo. Skramblery
gdy po raz pierwszy spotkała Diaza. Najwyraźniej nie wyciągnęła
pilates łódź papierowych toreb. Tak się zamyśliła, że nie usłyszała nawet jego
gringa, która odwiedzała pewien mały wiejski targ przynajmniej trzy
stron. Ziemię pokrywała gruba warstwa śmieci. Rozkrzyczane
Banks. Najwyraźniej nie robiło to Diazowi żadnej różnicy.
- Nie wiem, czy chcę, żebyś wyjeżdżał. Spojrzał na nią. Miał surowy wyraz twarzy. - Nie wiesz, czego chcesz. Kiedy byłaś żoną Chase’a, chciałaś mnie. Teraz, gdy nie żyje, chcesz go z powrotem. Wykrzywiła usta w proteście. - Potrzebuję tygodnia, może trochę więcej... - Na wyjaśnienie sprawy, która pozostaje zagadką od siedemnastu lat? Ty ją rozwiążesz w ciągu tygodnia? Przestań... Uniósł mu się jeden kącik ust. - Długo nad tym pracowałem. Jak myślisz, dlaczego przyjechałem akurat teraz? - Wiesz, kto podpalił tartak? - Jeszcze nie, ale chyba niedużo mi brakuje. Ktoś się denerwuje. - Westchnął i zmrużył oczy. Przerwał, jakby zastanawiając się nad własnymi słowami. Co teraz? Nie mogła znieść szalejących emocji. - Zjawiłem się wtedy w tartaku z jeszcze jednego powodu. Zamarła. - Jakiego? - Wróciłem po ciebie. - Co? Przeniósł ciężar ciała na zdrową nogę i przyglądał się jej. - Chase mi powiedział, że masz dosyć małżeństwa. Że nalegasz na rozwód. Uwierzyłem mu. Wiedział, że to koniec i... i miał zamiar się wycofać, Cassidy. Gdybym ja chciał ciebie, a ty mnie, nie miał zamiaru stawać nam na drodze. - Jezu... - Potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Tego było już za wiele. - Ale nie za darmo. Po tylu latach ciężkiej pracy nie zamierzał po prostu sobie odejść. Chciał całą resztę. - Brig wskazał ręką w stronę okna. - Tartak, ziemię, drewno, biura. - Nie mogę uwierzyć, że chciał mnie sprzedać. - To nie było dla niego łatwe. I nie było zbyt szlachetne, ale wiedział, że nie może mieć ciebie, że go nie kochasz i że nigdy nie pokochasz, i to go zabijało każdego dnia. Stał się obojętny, rzucił się w wir pracy. - Brig potarł kark i odwrócił wzrok. - To nie wszystko - domyśliła się Cassidy. Westchnął. - Brig? - Cholera. - Oparł się o parapet i odchylił głowę. - Prawda jest taka, że nie byłaś jego pierwszą wybranką. - C... co? - Czuła, że huczy jej w uszach. - To ironia, Cass. - Odwrócił się do niej twarzą. - Chase się z tobą ożenił, bo byłaś jedyną żywą córką Buchanana. Kiedyś on też był zakochany w Angie. Jak wszyscy w tym przeklętym mieście. - Powinni wam odebrać odznaki! - Rex Buchanan był wzburzony, gdy wszedł do kuchni i zastał tam T. Johna pijącego kawę z jego żoną. - Wszystkim z biura szeryfa! Czy wy robicie coś poza zamieszaniem, piciem kawy i pokrzykiwaniem do dziennikarzy: żadnych informacji? Kto spalił tartak? Kto usiłował zabić mojego zięcia? Gdzie jest Sunny McKenzie? I kto to, do cholery, jest Marshall Baldwin? T. John westchnął głośno. - Pracujemy nad tym. Zacznijmy od pani McKenzie. Wzięliśmy psy gończe do lasu, ale ona jest sprytna. Psy ujadały i kręciły się w kółko, a potem zaczęły ciągnąć, jak oszalałe. Myślałem, że znajdziemy ją w domku przy jeziorze Hayden, na pańskiej posiadłości przy wzgórzach. - Wiem, gdzie jest ten domek. Łowiłem tam ryby w dzieciństwie. - Był pan tam ostatnio? - Hm... - Rex nerwowo spojrzał na żonę. - Och, Rex, nie. - Dena sięgnęła po papierosy. - Przecież musiała gdzieś mieszkać, do diabła! Gdyby ją znaleziono, Chase znowu zamknąłby ją w zakładzie. Jest matką Williego... - I twoją kochanką! - wybuchnęła Dena, nie zwracając zupełnie uwagi na to, co sobie kto pomyśli. I tak była tematem plotek całego miasta. T. John wstał. - Nie ma jej już w tym domku. - Wiem. Dlatego tu jestem. - Rex oparł się o stół, a potem usiadł ciężko na kuchennym krześle. Patrzył przez okno na pola i basen. Przez lata starał się zatrzymać ulotną młodość, wrócić do czasów, kiedy żyła Lucretia, ale mu się to nie udało. Niestety. - Myślałem, że może pan wie, gdzie ona jest.
pelargonia angielska leroy merlin - Cholera, zmywajmy się stąd - rzucił kierowca. - T. John Wilson jest zastępcą szeryfa. Parę razy wsadził mojego

- Tak samo.
powrocie od razu sprawdziła automatyczną sekretarkę. Nagrano sporo
oczyma na intruza. Nawet nie mrugała. Milla dotknęła uspokajająco
siłownia łódź

©2019 www.w-smutny.elk.pl - Split Template by One Page Love